Możliwość podziwiania rozłożystego i majestatycznych drzew z okien salonu lub sypialni doskonale uspokaja oraz poprawia nastrój. Zanim jednak wykopiemy pierwszy dołek w ogrodzie, zastanówmy się nad tym, gdzie dokładnie posadzić wybrane okazy. Duże drzewa, a zwłaszcza ich gałęzie i systemy korzeniowe, mogą stanowić zagrożenie dla domów, nie tylko ścian i fundamentów, ale także kanalizacji. Podpowiadamy, jakich nie umieszczać zbyt blisko zabudowań mieszkalnych.
Łamliwe konary wierzb
Na czele najniebezpieczniejszych gatunków drzew sadzonych w pobliżach domów stoją wierzby. Nie tylko zagrażają infrastrukturze i budynkom, ale także narażają nas samych na uszczerbek na zdrowiu. Dotyczy to przede wszystkim wierzb płaczących, do których zaliczamy m.in. wierzbę babilońską, wierzbę białą oraz żałobną. Choć nadają przydomowym przestrzeniom charakteru i sprawiają, że ogrody prezentują się wprost bajkowo, ich wzrastanie może wiązać się z przykrymi konsekwencjami.
Mając w głowie obraz miejskich parków sprzed kilku lat, nietrudno zauważyć, że dominowały w nich właśnie okazałe wierzby. Współcześnie unika się ich, gdyż podczas silnych wiatrów konary szybko pękają, a także ulegają złamaniu. Ciężar części drzewa opada na samochody, chodniki oraz elementy zabudowy, doprowadzając do bezpowrotnego ich zniszczenia. Jeśli nie chcemy rezygnować z romantycznego widoku tych majestatycznych drzew, postawmy na odmiany w rozmiarze kompaktowym.
Długoletnie, a także zapierające dech w piersiach rozmiarem, drzewa, najczęściej posiadają mocne, grube oraz silnie rozrośnięte korzenie. Niejednokrotnie wydostają się na powierzchnię, niszcząc podłoże. Sadzenie ich zbyt blisko ścian domów oraz innych budynków może z czasem spowodować uszkodzenie kanalizacji, deformację przyległych chodników, a także mankamenty fundamentów i pękanie podjazdów samochodowych.
Jakich roślin zdecydowanie nie warto sadzić tuż przy miejscach zamieszkania? Ogrodnicy ostrzegają zwłaszcza przed orzechami włoskimi, topolami, bukami, modrzewiami oraz dębami. Jeśli bardzo chcemy, by stanowiły ozdobę działki, której jesteśmy właścicielami, posadźmy je w odległości ok. 5-6 metrów od zabudowań. Specjaliści doradzają także decydowanie się na zakup odmian kolumnowych lub szczepionych na podkładkach karłowych. Takie rośliny rosną o wiele wolniej, a dodatkowo nie osiągają tak imponujących rozmiarów.
Drzewa, pod którymi nie wyrośnie trawnik
Płytki, ale bardzo gęsty i mocno rozbudowany system korzeniowy okazałych drzew wpływa na wyjałowienie oraz odwodnienie gleby. Głównymi winowajcami są przede wszystkim: brzoza brodawkowata, świerk pospolity, grab pospolity.
Gatunki te mogą być ratunkiem dla właścicieli mocno podmokłych terenów, jednak w ogrodzie, gdzie dominuje optymalne podłoże, zabiorą roślinom wodę oraz składniki pokarmowe. W efekcie zahamują ich prawidłowy rozwój oraz zaburzą wzrastanie. Skutki uboczne zobaczymy także w wyglądzie trawnika. Szybko pożegnamy się z wizjami puszystej, zielonej i równomiernie wzrastającej trawy. Deficyt nawodnienia osłabia źdźbła, sprawia, że wyrastają gorzej wybarwione, a także obniża ich odporność na suszę i ataki ze strony chorób.
Gatunki robiące nieporządek w ogrodzie
Równiutko przystrzyżony i pozbawiony przebiegle wyrastających chwastów trawnik często pada ofiarą nadmiaru spadających z drzew liści. Jesienią działki, chodniki oraz ulice pokrywają się warstwą liści klonu pospolitego, brzozy oraz innych gatunków. Wiosną trzeba uważać, by nie nadepnąć na jedną z wielu leżących na ziemi szyszek. Osoby uprawiające w ogrodach takie odmiany, muszą liczyć się z częstym sprzątaniem alejek, ścieżek, oczek wodnych oraz murawy. Zaburzony aspekt estetyczny to tylko jeden z problemów. O wiele bardziej poważne jest zapychanie rynien oraz studzienek, co utrudnia odprowadzanie nadmiaru wody.