Dostępność mieszkań w Polsce, szczególnie w miastach wojewódzkich, pozostaje jednym z kluczowych wyzwań dla wielu obywateli. Zgodnie z szacunkami Hreit, przeciętnie tylko 45 proc. mieszkańców największych miast może pozwolić sobie na zakup dwupokojowego mieszkania o powierzchni 45 mkw. W Gorzowie ta sytuacja wygląda zdecydowanie lepiej.
– Choć każdy chciałby, aby kupno mieszkania było łatwiejsze, sytuacja na rynku nieruchomości pokazuje, że cena odpowiadająca pięcioletnim dochodom brutto jest dla wielu poza zasięgiem – tłumaczy Bartosz Turek, główny analityk Hreit.
Różnice między miastami
Szacunki Hreit opierają się na analizie dochodów i cen nieruchomości w poszczególnych miastach wojewódzkich. Najłatwiej na zakup mieszkania mogą sobie pozwolić mieszkańcy Gorzowa. U nas aż 73 proc. osób zatrudnionych na pełny etat ma dochody, które w pięć lat umożliwiłyby zakup przeciętnego 45-metrowego mieszkania.
– W Gorzowie cena takiego lokum wynosi około 290 tys. złotych, co w zestawieniu z medianą wynagrodzeń brutto na poziomie 6,4 tys. zł daje większe szanse na zakup mieszkania niż w innych miastach – wyjaśnia ekspert.
Dla porównania, w Krakowie, gdzie mediana wynagrodzeń wynosi 8 tys. zł brutto, a ceny mieszkań dochodzą do 656 tys. zł, tylko 29 proc. osób może pozwolić sobie na zakup dwupokojowego mieszkania.
– Wysokie ceny nieruchomości sprawiają, że wielu krakowian jest zmuszonych do poszukiwania mniejszych mieszkań lub lokali poza granicami miasta – mówi Turek.
Kawalerki i mieszkania poza miastem
Jak zauważa Bartosz Turek, dostępność mieszkań znacząco wzrosłaby, gdyby zamiast mieszkań dwupokojowych analizowano kawalerki. Również zakup mieszkania poza granicami miast wojewódzkich mógłby znacznie obniżyć koszty.
– Dane GUS pokazują, że w powiatach sąsiadujących z dużymi miastami ceny za metr kwadratowy mogą być nawet o 40 proc. niższe niż w centrum miasta. To realna alternatywa dla osób o niższych dochodach – podkreśla analityk Hreit.
Miasta z najlepszą dostępnością mieszkań
Oprócz Gorzowa, miasta takie jak Katowice, Łódź, Zielona Góra i Bydgoszcz także wyróżniają się stosunkowo wysoką dostępnością mieszkań. W tych lokalizacjach ponad 60 proc. mieszkańców może sobie pozwolić na zakup własnego „M”. Turek zwraca uwagę, że ceny nieruchomości w tych miastach są niższe, co w połączeniu z lokalnymi wynagrodzeniami sprawia, że zakup mieszkania jest tam bardziej osiągalny.
Najgorsza sytuacja w największych miastach
Najgorsza sytuacja panuje w największych polskich miastach, takich jak Warszawa, Wrocław, Gdańsk i Kraków. W Warszawie cena przeciętnego mieszkania to aż 681 tys. zł, co w zestawieniu z medianą wynagrodzeń (8,9 tys. zł brutto) sprawia, że tylko 33 proc. mieszkańców stolicy może pozwolić sobie na taki zakup.
– W tych miastach osoby o przeciętnych dochodach muszą liczyć się z koniecznością zaciągania wysokich kredytów lub poszukiwania mniejszych mieszkań – wyjaśnia Turek.
Problematyczna miara dochodów
Pomimo przyjętej pięcioletniej cezury, Turek zwraca uwagę na kilka ograniczeń tego wskaźnika.
– Miara ta opiera się na dochodach brutto, które nie uwzględniają podatków czy różnic w kosztach życia, np. między osobami samotnymi a rodzinami z dziećmi. Dodatkowo, dane dotyczą głównie osób zatrudnionych na umowach o pracę, co pomija część osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych lub samozatrudnionych – zaznacza analityk.
Ostatecznie, dostępność mieszkań zależy nie tylko od cen nieruchomości, ale także od dostępu do kredytów, co pokazały ostatnie lata. Obniżki stóp procentowych oraz programy wsparcia dla kupujących pierwsze mieszkanie mogą poprawić sytuację, ale wyzwań na rynku nieruchomości wciąż jest wiele.